Jerzy Gonet został najlepszym bilardzistą VIII turnieju z cyklu ”Nie lubię poniedziałków”. W finale zawodów pokonał Roberta Peckę.
„Jerry”” w drodze do swego pierwszego w tej edycji finału pokonał Łukasza Puszkarewicza, Bartosza Drążka, Bartosza Szymanowskiego, Łukasza Pasternaka, a w półfinale Pawła Wrońskiego. – Z Pawłem mecz był ciekawy i niełatwy. Było sześć do zera dla mnie, dla niego, dla mnie i dopiero w czwartej partii remis po trzy – komentuje Jurek.
Robert także nie musiał się stresować na lewej stronie drabinki. Na liście pokonanych przez niego znaleźli się dawno nie widziany w poniedziałkowym turnieju Dawid Mastej, Łukasz Pasternak, Sebastian Hołówko i Słąwomir Pasternak (ten ostatni z kolei dawno nie grał w półfinale).
W finale „jery” ostro ruszył z bloków i szybko zbudował przewagę nad Robertem. – Nie kończyłem partii z kija, czy podejścia, ale mimo to pierwszą wygrałem do zera, drugą do jednego – mówi bohater wieczoru. – Potem Robert zaczął gonić i gdyby w czwartej partii zdobył sześć punktów wygrałaby cały mecz. Potknął się jednak na niełatwej czwórce i wykorzystałem szanse – podsumował Jurek, który w tej edycji wystąpił dopiero po raz czwarty. – Raz byłem w ćwierćfinale, raz w półfinale – dodał. W zawodach rywalizowało 22 zawodników. W rankingu pierwsza pozycje nadal zajmuje Bartosz Szkołut.Na koniec tradycyjnie słowo o jackpocie i tradycyjnie komentarz będzie nieprzesadnie długi, bo wielka nagroda pozostaje nadal poza zasięgiem zawodników. Tym razem los uśmiechnął się do Sebastiana Hołówko. „Seba” przed rozbiciem skoncentrował się jak trzeba, ustawił celownik, huknął w białą mocno, także z wyczuciem i... Przez ułamek sekundy miał dobre przeczucie, bo drogę do łuzy znalazły dwie bile. Niestety, kiedy Sebastian spojrzał na całość sytuacji, okazało się, że bila nr 2 nie daje wielkich nadziei na kontynuację gry. Sebastian próbował coś zdziałać, ale nic z tego nie wyszło.
Po niedzieli turniej nr 8. Początek o godzinie 18.
„Jerry”” w drodze do swego pierwszego w tej edycji finału pokonał Łukasza Puszkarewicza, Bartosza Drążka, Bartosza Szymanowskiego, Łukasza Pasternaka, a w półfinale Pawła Wrońskiego. – Z Pawłem mecz był ciekawy i niełatwy. Było sześć do zera dla mnie, dla niego, dla mnie i dopiero w czwartej partii remis po trzy – komentuje Jurek.
Robert także nie musiał się stresować na lewej stronie drabinki. Na liście pokonanych przez niego znaleźli się dawno nie widziany w poniedziałkowym turnieju Dawid Mastej, Łukasz Pasternak, Sebastian Hołówko i Słąwomir Pasternak (ten ostatni z kolei dawno nie grał w półfinale).
W finale „jery” ostro ruszył z bloków i szybko zbudował przewagę nad Robertem. – Nie kończyłem partii z kija, czy podejścia, ale mimo to pierwszą wygrałem do zera, drugą do jednego – mówi bohater wieczoru. – Potem Robert zaczął gonić i gdyby w czwartej partii zdobył sześć punktów wygrałaby cały mecz. Potknął się jednak na niełatwej czwórce i wykorzystałem szanse – podsumował Jurek, który w tej edycji wystąpił dopiero po raz czwarty. – Raz byłem w ćwierćfinale, raz w półfinale – dodał. W zawodach rywalizowało 22 zawodników. W rankingu pierwsza pozycje nadal zajmuje Bartosz Szkołut.Na koniec tradycyjnie słowo o jackpocie i tradycyjnie komentarz będzie nieprzesadnie długi, bo wielka nagroda pozostaje nadal poza zasięgiem zawodników. Tym razem los uśmiechnął się do Sebastiana Hołówko. „Seba” przed rozbiciem skoncentrował się jak trzeba, ustawił celownik, huknął w białą mocno, także z wyczuciem i... Przez ułamek sekundy miał dobre przeczucie, bo drogę do łuzy znalazły dwie bile. Niestety, kiedy Sebastian spojrzał na całość sytuacji, okazało się, że bila nr 2 nie daje wielkich nadziei na kontynuację gry. Sebastian próbował coś zdziałać, ale nic z tego nie wyszło.
Po niedzieli turniej nr 8. Początek o godzinie 18.